poniedziałek, 19 października 2020

"Organista z martwej wsi" PRZEDPREMIEROWO Danuta Chlupová 58/2020 (248)

 


                         "ORGANISTA Z MARTWEJ WSI"

                                                  Autor : Danuta Chlupová
                                             Wydawnictwo : Novae Res








Dzień dobry.
Zawsze czekam z niecierpliwością na książki tej autorki. Pisze ona historie, które nie do końca są fikcją literacką. Ich tworzenie poprzedza solidny research, poznawanie ludzi, historii rzeczywistych, miejsc. Nie inaczej było tym razem.










_______________________


Cena za zdradę jest wysoka, nawet jeśli... zdrady nigdy nie było.


Czasami zbieg okoliczności obraca wniwecz czyjeś życie, a człowiek jest zmuszony ugiąć się przed wiatrem historii. Bywa też tak, że najlepsze intencje wobec kobiety sprowadzają nieszczęście zamiast pomóc… Teodor, wiejski organista i nauczyciel w polskiej szkole na Zaolziu, jest szczęśliwym człowiekiem – mimo niesprzyjających okoliczności politycznych zajmuje się ukochaną muzyką, tworzy szczęśliwe małżeństwo z piękną żoną, wychowuje utalentowanego syna, w którym pokłada wielkie nadzieje. Na idealnym obrazie jego życia widnieje jednak rysa – są lata pięćdziesiąte, a Teodor nie jest komunistą, dodatkowo wcale się z tym nie kryje. Kiedy w wyniku tragicznego wypadku zostaje oskarżony o spowodowanie śmierci, nie ma nikogo, kto stanąłby po jego stronie. Odtąd życie Teodora i jego rodziny stanie się drogą przez mękę. W jaki sposób może je zmienić spotkanie z autystycznym, muzyczne uzdolnionym chłopcem?
(opis wydawcy)


______________________




                                                                            ****

"Książka to nie wywiad w gazecie. Na kilkuset stronach nie można prześlizgnąć się po temacie, pomijając to, co niewygodne. Trzeba wejść głębiej, obnażyć myśli i uczucia."



                                                                           ****



Teodor Szyndler jest spełnionym mężczyzną. Mieszka wraz z żoną i synem w małej wsi na Zaolziu, jest organistą w kościele, udziela też lekcji muzyki w szkole. Małe miejscowości mają to do siebie, że prawie wszyscy doskonale się znają i lubią mniej lub więcej. Podobnie jest i u naszego bohatera. Za płotem mieszka jeden z jego przyjaciół z żoną. Henryk, bo o nim mowa, od jakiegoś czasu nadużywa alkoholu, po którym bywa nieobliczalny i brutalny nawet dla własnej żony. Jakby było mało, jest o nią obsesyjnie wręcz zazdrosny, a troska Teodora o dawną sympatię wcale tu nie pomaga. Sytuacja między panami coraz bardziej się zaostrza, aż pewnego dnia dochodzi między nimi do konfrontacji, która będzie mieć tragiczny finał. Teodor trafia do więzienia, które w czasach komunistycznych jest jeszcze większym piekłem, niż można to sobie wyobrazić. Od tego czasu jego żona Lidia i syn Adam muszą ułożyć swoje życie na nowo. Czy będzie możliwym po latach odbudować tę rodzinę? O tym musicie przeczytać już sami, bo zaręczam, w międzyczasie dużo się tam dzieje.





                                                                               ****


"Rozczarowanie wolnością, która nie okazała się receptą na szczęście, a tym bardziej nie przyniosła mu spokoju duszy, stopniowo zatruwało wszystkie obszary jego życia."




                                                                              ****













Akcja książki "Organista z martwej wsi" toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych. Mamy teraźniejszość i znanego muzyka Adama Szyndlera, który opowiada swoją historię dziennikarce, Sabinie Pieńkowskiej, przy czym poznajemy też nieco skomplikowaną  historię tej młodej kobiety. Mamy też lata pięćdziesiąte, gdzie poznajemy losy Teodora, jego bliskich i znajomych oraz całą tragiczną historię, na tle komunistycznego ustroju.

Autorka jak zwykle przemyca w swojej książce kawał historii. Na przykładzie losów swoich bohaterów, uświadamia nam, w jakich czasach przyszło im żyć, jak niewielkie znaczenie miała wtedy prawda i fakty. Rację wtedy mieli tylko ci, którzy trzymali władzę. Wszystko można było zmanipulować, ukryć. Co boleśniejsze, odbierano ludziom prawo decydowania o własnym zdaniu, poglądach, wierze.
Autorka zabiera nas również na Zaolzie, by pokazać trudną sytuację tamtejszych mieszkańców, którym cząstka za cząstką, zabiera się to, co najcenniejsze. Tracą szkołę, kościół i rodzinne domy, które jak to obrazowo przedstawiła w powieści, odbiera im ziemia, wyciągając po nie pazury, jakby mszcząc się za eksploatację węgla. Bardzo przemawiały do mnie obrazy z więzienia, gdzie Teodor spędził ładnych parę lat, pracując w trudnych warunkach, dzieląc swoją codzienność ze współwięźniami, i tęskniąc za rodziną. Owszem, widywał się czasem z żoną, ale potem cierpiał jeszcze bardziej.
Powrót do normalności nie był prosty. Lata rozłąki zrobiły swoje, i trudno było zaadaptować się w nowej, i nieco już innej rzeczywistości, trudno było też nawiązać porozumienie z dorastającym synem, przecież tak naprawdę, nie uczestniczył w jego życiu od lat. Dopiero muzyka pozwala mu znów odnaleźć sens w życiu, poczuć się potrzebnym i ważnym. Muzyka i chłopiec o imieniu Mirek, którego musi się "uczyć" podczas każdej lekcji, każdego spotkania.


Danuta Chlupová w swojej najnowszej książce porusza wiele ważnych tematów, i robi to w tak doskonały sposób, że żadnego nie faworyzuje, a wręcz przeciwnie, przeplata je ze sobą, tworząc piękną, pouczającą, zwartą całość.
Mamy tu historię komunistycznych, powojennych czasów, losy wsi, dzielnic, leżących na terenach karwińskiego zagłębia węglowego, trudne historie rodzin, które doświadczają osobistych tragedii mających często wpływ na kolejne pokolenia. Znajdziecie tutaj również mnóstwo cennych informacji na temat autyzmu, który w tamtych czasach, był niestety często mylony z chorobami psychicznymi, skazując takie dzieci, dorosłych, na odrzucenie przez resztę społeczeństwa, które nawet nie zwracało uwagi, na ponad przeciętne uzdolnienia, tak jak było to w przypadku Mirka, chłopca niezwykle inteligentnego o nadzwyczajnej pamięci muzycznej. Wszystko to w dźwięku wszechobecnej muzyki, wciąż obecnej w życiu naszych bohaterów.
Jedyne co było mi trudno zrozumieć, to rozterki uczuciowe głównego bohatera. Jego miotanie się między miłością, oddaniem własnej rodzinie, a chęciom pomocy innym, szczególnie kobietom, co było szlachetne, a jednak komplikowało życie nie tylko jemu.




                                                                                 ****


"Czasem mi się wydaje, że niewiele pamiętam z tamtych czasów. Tak jakby w momencie, kiedy Dwory zniknęły z powierzchni ziemi, zniknęło również to, co tam się wydarzyło."



                                                                                ****




To dla mnie jedna, z najciekawszych książek przeczytanych w tym roku, z niebagatelną historią i bohaterami. Polecam serdecznie.






Daję : 10/10
Ilość stron : 324
Wydawnictwo : Novae Res








Za egzemplarz do recenzji i możliwość przedpremierowego przeczytania powieści dziękuję Autorce oraz Wydawnictwu Novae Res.




2 komentarze: