poniedziałek, 8 lipca 2019

"Wypadek na ulicy Starowiślanej" Lucyna Olejniczak 61/2019 (141)

                      "WYPADEK NA ULICY STAROWIŚLANEJ"
                                                 Autor: Lucyna Olejniczak
                                                  Wydawnictwo : Replika



Witajcie.
Klimatyczna okładka, piękny opis i znane mi już pióro Lucyny Olejniczak, bardzo kusiło, by przeczytać i tę książkę. Czy jestem usatysfakcjonowana, tym co znalazłam w treści? Zapraszam.




_____________________________

Pełna wdzięku i lekkiego dowcipu opowieść o dwóch obliczach Krakowa – tego współczesnego i z… 1900 roku, kiedy pod Wawelem można było zbierać poziomki, a serca biły zdecydowanie mocniej
W momencie, w którym Lucyna znajduje w Internecie notatkę o swoim pradziadku, sierżancie krakowskiej straży ogniowej, jej życie zmienia się nie do poznania. Kobieta rusza tropem rodzinnej tajemnicy w poszukiwaniu niesfornego przodka, jednak – jak się okazuje – śledztwo przyniesie jej znacznie więcej niespodzianek, niż przypuszczała.
Jedna z nich ma na imię Tadeusz i jest niezwykle pociągająca. Wzruszenie, humor, wyjątkowe miejsce akcji i przesympatyczni bohaterowie. […]
(Opis wydawcy)


____________________________


Akcja powieści toczy się dwutorowo. Mamy czas teraźniejszy z bohaterką Lucyną i tutaj muszę zapytać, czy tylko ja widzę tu naszą autorkę? ;) Oraz czas przeszły, rok ok.1900 gdzie postacią pierwszoplanową jest strażak, Teodor Hanzelmann ni mniej, ni więcej pradziadek Lucyny.

Zacznijmy jednak od początku. Pewnego dnia, kobieta, przeglądając prasę internetową, odnajduje notatkę nawiązującą do historii z  dawnego Krakowa, której bohaterem okazuje się być jej przodek. Sytuacja ta sprawia, że kobieta postanawia dowiedzieć się o nim czegoś więcej, i korzystając z okazji napisać książkę. Szukanie informacji nie jest proste. Najpewniejszym źródłem mogą być dawne archiwa i w jednym z nich, zupełnym przypadkiem, a może zbiegiem okoliczności,  poznaje sympatycznego mężczyznę, dziennikarza Tadeusza.
Krok po kroczku, łącząc okruchy informacji, faktów i domysłów, w głowie Lucyny zaczyna powstawać zarys losów Teodora. Przenosimy się w czasie, trafiamy do XIX wiecznego Krakowa, by poznać rodzinę, klimat tego miejsca. Lucyna metodą prób i wnikliwego gustu czytelniczego syna stara się"rozpisać" sytuację z przeczytanej notatki.


                                                                            ****


         "Teraz żałuję, że nie słuchałam opowiadań ojca, uważając, że to zwykłe trucie."



                                                                            ****





Tak jak już pisałam na początku, czytając, cały czas widziałam Panią Lucynkę- autorkę. To ona opowiadała o pradziadku, przedstawiała współczesną i dawniejszą rodzinę. To ona żartowała, flirtowała, a czasem się złościła. Po protu Lucyna z książki ma dla mnie twarz autorki.
Jej historię, poszukiwania, nawiązywania więzi z Tadeuszem czytało się doskonale. Było lekko, romantycznie, tajemniczo i dowcipnie.
Podobnie było z powstawaniem jej książki. Ciekawe pomysły na postaci towarzyszące, bardzo dobrze wyczuwalny klimat Krakowa z tamtych lat, który zresztą sama bohaterka w książce porównuje do siebie. Kiedyś rynek to głównie jego mieszkańcy, dorożki, sklepikarze, wszechogarniające zapachy (niekoniecznie zachwycające) a teraz, to głównie turyści, hałas aut, smog i handel najczęściej tandetą.

To, co mnie ujęło w powieści to język, który dla mnie, jest już znakiem rozpoznawczym autorki. Ona wciąga w swoje powieści, potrafi zawładnąć naszą wyobraźnią i tak po koloryzować swoje miasto, że nie da się w nim nie zakochać. Do tego ma nadzwyczajny talent w kreowaniu swoich bohaterów, szczególnie tych XIX wiecznych. Bo tworzyć tych teraźniejszych, to już zdecydowanie mniejsza sztuka.
Muszę jednak przyznać, że w tej powieści czuję lekki niedosyt. Zabrakło mi rozwinięcia historii Lucyny i Tadeusza, a także dopieszczenia wątku pradziadka. Zaznaczam też, że pewnie miała w tym swój cel, ale jednak... Piszę tak, bo wiem, że autorkę stać na dużo więcej, co udowodniła, pisząc np. sagę Kobiety z ul.Grodzkiej. Usprawiedliwiam ją, ponieważ "Wypadek..." to jedna z jej pierwszych książek, więc dopiero rozwijała swe literackie skrzydła.
Przeczytania, nie żałuję i z dumą stawiam na półce obok pozostałych jej książek.


                                                                       ****

"Nie znalazłam cię w końcu, ale i tak mam wrażenie, że znam cię lepiej. Z całą pewnością lepiej niż wtedy, gdy byłeś dla mnie tylko nazwiskiem..."


                                                                      ****





Daję : 8/10
Ilość stron : 232
Wydawnictwo : Replika



Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Replika







4 komentarze:

  1. Piękna okładka i zachęcający opis :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam już tę książkę,jak i inne Pani Lucyny Olejniczak❤ Przyznam,że chętnie przeczytam ją ponownie.E.J.

    OdpowiedzUsuń